Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

26.3.16

#2 Kontynuuj, Tytanie

Nie zabijajcie mnie za taką przerwę pomiędzy dwoma rozdziałami, miałam dużą przerwę, a w Święta Wielkanocne staram się ją nadrobić - jak pewnie zauważyliście. W takim razie miłego czytania, zostawcie po sobie komentarz :v

Przepraszam, ze jest krótkie, ale w pewnym momencie straciłam wenę i potrzebowałam to skończyć. Postaram się wydłużyć kolejny rozdział xd 

Ten rozdział dedykuję mojej kochanej potterhead - Mai, z którą ostatnio się kłóciłam i smutno mi z tego powodu :c

~~~

  Scorupius zamarł.
  To nie mogła być prawda!
  A jednak.
  Scorpio siedział jak zaczarowany na stołku, kiedy ktoś go szturchnął delikatnie i wyrwał z tego "transu", w który wpadł po wysłuchaniu werdyktu Tiary. Nie było to przyjemne uczucie, szczególnie samo oberwanie czyimś paluchem po żebrach.
 
- Panie Malfoy, zapraszam do stołu Krukonów. - zakomunikowała mu surowo dyrektor McGonagall, podciągając go ze stołka i popychając w kierunku ubranych w niebieskie krawaty uczniów, machających do niego zachęcająco. Sam nowicjusz, nieco speszony, z fioletowymi policzkami wyruszył ku czarodziejom z Ravenclawu, Idąc, czuł na sobie spojrzenia dużej części obecnych w sali, co speszyło go jeszcze bardziej. Poczuł ogromną ulgę, kiedy tylko dotarł do swojej destynacji, usiadł na ławie i stopił się z resztą czarno-srebrno-błękitnych osób. Natychmiast przestał czuć się lepiej, kiedy ujrzał kto siedział naprzeciwko niego.
  No tak. Wiertarka.
   -  Ekhem! Ekhem! Nie wiedziałam, że trafisz do Krukonów, ty... Hm. Tytanie mój? - zachichotała głupio, a Scorupius uznał, iż w takim towarzystwie nigdy mu nie wystygną policzki. Stawały się tylko coraz bardziej purpurowe, a on sam wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Zdecydowanie wolał książki od ludzi.
  Gdzieś w tle nagle rozbrzmiały głosy - Rose Weasley! - RAVENCLAW!, głośne oklaski oraz tupot czyichś stóp.
  -  Przestań. - warknął tylko z irytacją w kierunku czarnowłosej dziewczynki, która męczyła go już kiedy zmierzali ku zamkowi. Działała mu na nerwy, a nie chciał psuć sobie tego dnia, który był dla niego bardzo ważny.
  -  Nawet się mnie nie spytasz, jak mam na imię? - jego rozmówczyni nie traciła rezonu, kontynuując rozmowę bez problemów, jakby blondyn przed chwilą nie dał jej jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie konwersacji z nią. Wywrócił tylko oczami i syknął wściekle, mając nadzieję, że pozbędzie się jej szybko:
  - Jak się nazywasz?
Niebieskookie dziewczę aż pisnęło z zachwytu.
  - Adriane Joanne May Abandon - wyrecytowała na jednym tchu drobna osóbka i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Scorpio tymczasem odniósł niezdrowe wrażenie, że nie będzie mógł w spokoju delektować się posiłkiem, kiedy w ogóle go zacznie...
  - Witam was, młodzi adepci magii! - w sali rozbrzmiał tubalny głos pani dyrektor, wzmocniony przez zaklęcie; na razie Scorupius nie wiedział jakie, ale uznał, iż sprawdzi w podręczniku albo w szkolnej bibliotece - żeby, na przykład, zagłuszyć tą całą Wiertarkę.
   -  Dziś rozpoczynamy kolejny rok szkolny w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, podczas którego część z was rozpocznie pierwszy etap swojej nauki, a niektórzy ją skończą za dokładnie dziesięć miesięcy, - słuchający przemówienia doszli do wniosku, iż szybko się ono nie skończy - Teraz jednak warto byłoby przywitać naszych nowych nauczycieli... Pani profesor Frogthorne będzie was teraz uczyć eliksirów, ponieważ profesor Slughorn odszedł na zasłużoną emeryturę - będzie też nową opiekunką Slytherinu. - przy stole nauczycieli stanęła kobieta w średnim wieku, o jasnych włosach, wężowych oczach i szyderczym uśmieszku. Jednego nie można jej było odmówić - wyglądała pięknie, ale tak jak Scorupius znał się na ludzkiej psychice, wiedział, iż nie będzie z nią lekko. Aż się wzdrygnął.
  - Nowym nauczycielem jest też profesor Matthews - pani McGonagall wskazała lekko zgarbionego staruszka o zmrużonych oczach i szpiczastej brodzie. - Będzie was teraz uczyć transmutacji, gdyż ja nie jestem w stanie pogodzić obowiązków dyrektora z nauczaniem tegoż przedmiotu.
  Nikt nie był specjalnie zdziwiony - dyrektor była już w podeszłym wieku, należało się tego spodziewać.
  - Pozostaje nam tylko przywitać opiekunów waszych domów; nie zmienili się żadni, oprócz Slytherinu - zakomunikowała Minerwa - Opiekunem Gryffindoru jest profesor Longbottom. - zrobiła chwilową pauzę, podczas której Gryfoni wiwatowali - Opiekunką Hufflepuffu pozostaje od zamierzchłych czasów profesor Sprout - kolejna pauza - Opiekunką Slytherinu  zostaje profesor Frogthorne - radosne oklaski Ślizgonów - A opiekunem Ravenclawu - jak zawsze - jest profesor Flitwick!
  Scorpio niemal się zachłysnął. Nie wiedział, że ten legendarny Filius Flitwick dalej tu uczy. Umknęła jego uwadze dalsza część przemówienia, po prostu patrzył z zachwytem na swojego opiekuna, który był swoistą skarbnicą wiedzy - wystarczyło po nią sięgnąć! Przepełniała go ekscytacja do tego stopnia, że nie reagował na zaczepki Wiertarki i ciche spojrzenia jakiejś rudowłosej dziewczynki, pełne zachwytu - skrzętnie ukrywanego, a i tak ukazującego się przez zarumienione policzki i zaczerwienione uszy. Rozbudził się dopiero wtedy, kiedy na stole pojawiły się potrawy, a nauczyciele pożyczyli wszystkim smacznego. Sięgnął po kawałek wykwintnie przyrządzonego kurczaka, ziemniaki z ziołami i zaczął przeżuwać w milczeniu, nie reagując na domagające się jego uwagi stwierdzenia Adriane, patrzącej na niego z urazą ani tej całej rudowłosej, która zerkała na niego milcząco. Niedługo jednak zgasło jej zainteresowanie i patrzyła w kierunku jakiegoś przystojnego bruneta z drugiej klasy, mizdrzącego się ku dziewczynkom z jego rocznika. Scorupiusowi jednak nic nie zaprzątało myśli oprócz Filiusa Flitwicka, jego idola - tylko tak można było to nazwać. Żuł w skupieniu swój posiłek, myśląc nad tym, jakie tajemnice skrywa ten człowiek.

***

  - Ej, ej! Ty! -ktoś potrząsnął ramieniem Scorupiusa. Wyglądało na to, że wszyscy się zbierali ku wyjściu z Wielkiej Sali, a osobą, która wyrwała go z otępienia był prefekt naczelny - świadczyła o tym purpurowa odznaka na jego piersi. Chłopiec pokiwał tylko głową i wstał, podążając za prefektami jego domu przez liczne marmurowe schody i korytarze zamku. Minęła chwila, zanim dotarł on do dormitorium Ravenclawu razem z resztą grupy. Prefekt zastukał kołatką w kształcie kruka i odpowiedział na zadane przez nią pytanie, a drzwi się otworzyły.
  - OOH! - rozległo się wśród uczniów.

~~~

Ja wiem, że zabijecie mnie za ten rozdział! No przepraszam! :c

komentarze

  1. Zupełnie nie wiem o co ci chodzi. Rozdział jest świetny i jeżeli kolejne też mają być takie "beznadziejne" to ja mogę czekać na twoją wene dwa miesiące. A poza tym to wątpię żeby jakimś obcym ludzią chciałoby się CB namierzać,a potem zabijać tylko dla tego że coś im się nie spodobało w tym opowiadaniu. Pozdrawiam, życzę pomysłów i wesołej Wielkanocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram koleżankę wyżej, ja również nie mam pojęcia, dlaczego ktokolwiek miałby cię zabijać. Właściwie, uważam, że ten rozdział jest o wiele lepszy od poprzedniego :P
    Przyznaję się bez bicia, nie przepadam za "przyszłymi czasami" Hogwartu, ale dla twojego opowiadania mogę zrobić wyjątek. Szczerze mnie zaciekawiło. :)
    Mam tylko jedną, malutką uwagę. Dialogi wyglądały by dużo estetyczniej, gdybyś używała w nich pauz albo półpauz, aniżeli dywiz, z których korzystasz obecnie.
    Mam nadzieję na szybką kontynuację, pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteście naprawdę jak miód na moje serduszko, dziękuję! Postaram się poprawić.

      Usuń