Hej, hej, heloł!
Żyje mi się jako tako, mam nadzieję, że wam lepiej. Muszę się tu wyżyć - po prostu jest to niezbędne dla zachowania zdrowia mojej okropnej i strasznej psychiki. Tak, to co słyszeliście; jeśli nie chcecie słuchać wywodów pokręconej dziewczyny - radzę ominąć tego posta, jeśli jednak bardzo Wam na nim zależy - droga wolna, czytajcie!
Cóż, najpierw muszę złorzeczyć na brak czasu, spowodowany milionami egzaminów etcetra, etcetra. Jaki z tego wyciągamy wniosek? Świat jest zły, nie daje czasu na bloga, bla bla bla, bla bla bla.
Później czas obrażać się na mój mózg, produkujący mnóstwo pomysłów w momencie, w którym nie mogę ich zanotować. Zakładam, iż każdy zna to uczucie - siadam przed komputerem, a wena ulatnia się w trymiga. Z braku pomysłu wychodzą "narzekające" posty, tak jak ten.
Dziwnym trafem nim zaczęłam prowadzić tego bloga w mojej głowie roiło się od różnych analiz psychologi człowieka, jego zachowań. Kiedy jednak zechciałam je spisać, szybko uciekły - tak jak wena.
I weź tu, człowieku, bloga prowadź.